wtorek, 15 października 2013

Rozdział 4

Dochodziło południe. Nagły dzwonek telefonu wyrwał Varane'a ze snu. Młody zawodnik był zmęczony, bo długo bił się z myślami i nie mógł zasnąć. Odebrał.
- Stary, sprawdź swoją pocztę - głos Marcelo brzmiał poważnie.
- Widzę, że zrobiłeś to za mnie - mruknął. - Co się stało?
- Sprawdź - pomocnik rozłączył się.
Francuz powoli zwlekł się z łóżka i włączył laptopa. Zalogował się na pocztę internetową i aż przetarł oczy ze zdziwienia. Czekał na niego e-mail, którego nadawcą był Paris Saint-Germain F.C. Klub ten bez owijania w bawełnę wyjaśnił, że chętnie zobaczyłby Raphaela w swoich szeregach. Stoper przysiadł i zamyślił się. Nie grał w Realu Madryt długo, ale zdążył już zżyć się z tym klubem, zawrzeć przyjaźnie, pokochać Santiago Bernabeu jak swój dom. Poza tym od dziecka był Madridistą, a teraz mógł grać w ukochanych barwach. Ale musiał też pomyśleć realnie o sobie, swojej karierze i przyszłości. Klub ze stolicy Francji na pewno dałby mu lepsze szanse na rozwój. Ale wtedy przypomniał sobie ją. Kari. Znał ją krótko, była dla niego nieodkrytą tajemnicą, a jednocześnie wiedział o niej tak wiele. Była Madridistką duszą i sercem, od zawsze na zawsze. I gdy sobie to przypomniał, od razu podjął decyzję. Zostaje. Nie ma możliwości, żeby wyjechał. Nie ma możliwości, żeby ją zranił opuszczając Królewskich. Już wystarczy, że jest smutna przez ten pieprzony mecz z Granadą, a on jest przez to wściekły. Zostaje i będzie robił wszystko, żeby się cieszyła. Bo była dla niego kimś bliskim, choć nie potrafił dokładnie zdefiniować kim.

***

Tymczasem Kari postanowiła wreszcie mu odpisać. Po smutnej nocy wystukała na komórce smsa do niego. Była smutna, bo Real przegrał i bo on również był smutny. 

Sms
Do: Raphael Varane
Nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co :) Będzie dobrze!!!

- Wiesz co? Tak sobie myślę, że ty się nim tak jarasz, jak nikim innym. On jeszcze będzie twoim mężem - śmiała się Karolina, przeciągając się.
- Taa... - uśmiechnęła się smutno szatynka. Podeszła i włączyła komputer dużym palcem u nogi, jak zwykle. - Zaraz dowiesz się o mnie nowych rzeczy, ja o sobie też - stwierdziła demonstracyjnie. Weszła na główną stronę jednego z madryckich dzienników i rozszerzyła oczy.
- Co?! - krzyknęła. - PSG chce pozyskać Varane'a!
Kari zaczęła nerwowo chodzić po pokoju lamentując, że to niemożliwe. W tym samym czasie jej przyjaciółka wystukała na jej telefonie wiadomość o następującej treści.

Sms
Do: Raphael Varane
Przechodzisz do PSG?

Dziewczyna nawet tego nie zauważyła i dalej gorączkowo rozmyślała. Ale już parę minut później jej telefon zapiszczał i nerwowo go podniosła.

Sms
Od: Raphael Varane
Nie przechodzę. Wiesz dlaczego? Bo PSG nie ma takich wspaniałych fanek :)

- Napisałaś do niego! - ryknęła na cały pokój Kari.
Karolina odczytała wiadomość i uśmiechnęła się pod nosem.
- Tylko nie mów, że się będziesz na mnie wściekać - zaśmiała się.
Kari nabrała powietrza.
- Tak, tak, wiem, to było takie niekulturalne i w ogóle, ale widzę jak ci się mordka cieszy!
Blogerka pokręciła głową z przekorą.
- Bo było, ale w zaistniałej sytuacji nie będę się czepiać - zakończyła ze śmiechem.

***

- Ja to bym zrobił pierwszy krok na twoim miejscu - Alvaro Morata posłał Varane'owi znaczące spojrzenie znad kufla piwa. Młody napastnik urządził małą męską imprezkę w swojej posiadłości. - Patrzysz na ten telefon, jak na świętość. Ślepy by zauważył.
Marcelo odwrócił się od automatu z grami i uśmiechając się zawadiacko, krzyknął:
- Ma rację!
Raphael podszedł o niego powoli.
- Skoro jesteś takim ósmym cudem świata w relacjach z dziewczynami, to wymyśl coś, bo ja do cholery nie widzę żadnego kroku skoro mieszkamy tysiące kilometrów od siebie!
- Mamy XXI wiek! Myśl trochę! Zapytaj ją czy chce z tobą pogadać na skype! A jak się zgodzi, a zrobi to na pewno, chodź ze mną zagraj, bo jesteś nie do życia!
- Okej, napiszę jutro! Teraz czas dla was, panowie - zasiadł przed drugim automatem.
Jednak za chwilę pochylił się nad nim Ronaldo i powiedział:
- Na boisku jesteś obrońcą, ale w życiu każdy musi być napastnikiem. Myślisz, że jak zdobyłem Irinę? - puścił oczko i odszedł.
A Varane'owi, który był już lekko pijany i nabierał dziwnych skłonności do filozofowania przeszło przez głowę jak ważna w życiu jest wiara. Kari zawsze wierzyła, że on i cały Real Madryt dadzą radę, wygrają, a jego kumple wierzyli, że on potrafi osiągnąć to, na czym mu zależy, jeśli tylko chce.

***

Raphael Varane wysiadł ze swojego samochodu pod Valdebebas i poszedł do szatni. Klepnął Morate po ramieniu.
- Ty to masz pomysły. Impreza dzień przed treningiem. Umieram..
- Mou da nam popalić - ziewnął młody napastnik.
Nagle smartfon Francuza zapiszczał.

Sms
Od: Kari
Powodzenia na treningu.

Sms
do: KAri
Skąd wiesz, że mamy teraz trening?

Sms 
Od: Kari
Jestem Madridistką, więc wiem :) Powodzenia.

Varane przebrał się szybko i wybiegli na murawę. Byli nie do życia. Gra szła opornie. Trener wrzeszczał, że przegraliby nawet z trzecią ligą. W pewnym momencie młody obrońca potknął się o Xabiego Alonso i przewrócił się na trawę. Poczuł ból w stopie, podbiegli do niego sanitariusze. Widział spojrzenie trenera, który widocznie domyślał się, że z chłopakami coś jest dzisiaj nie tak. Varane został zabrany na badania, gdzie stwierdzili u niego kontuzję - uraz stopy. Brzmiało to jak wyrok. Właśnie teraz, gdy miał tak wielką ochotę grać i wygrywać przychodzi do niego kontuzja! Odprowadziły go współczujące spojrzenia kolegów. Marcelo odwiózł go do domu. Jechali w ciszy.
- Wiem, że jesteś zły, ale...sam pomyśl. Co cię pocieszy?
Rafa milczał.
- Masz z nią dziś porozmawiać na skype. Sam wiesz, że twój humor będzie wtedy o krok od orgazmu - zarechotał pomocnik i zaparkował.
Obrońca uśmiechnął się szeroko i podziękował za podwiezienie.
- Napisz i to już! Wujek Marcelo patrzy! Trzymaj się, stary!

***

Karolina odebrała dzwoniący natarczywie telefon.
-Aaaaaaaaaa! - z słuchawki dobiegł pisk przyjaciółki, aż odsunęła komórkę od ucha. - Chce ze mną rozmawiać na skypeeee! - krzyczała Kari.
- To z nim porozmawiaj, a potem zrobię nasza ulubioną kawę i wszystko mi opowiesz - zarechotała do słuchawki.
- To idę!

***

Kari drżącymi rękami zaakceptowała zaproszenie na komunikatorze Skype. Chwilę temu dostała smsa od niego, pytał, czy może chciałaby z nim porozmawiać. A jak mogłaby nie chcieć?!
I tak wymienili się loginami i już za kilka sekund mieli się usłyszeć. Kliknęła 'odbierz', gdy zadzwonił.
- Cześć - uśmiechnął się szeroko, a ona prawie rozpłynęła się nad tym uśmiechem, który tak kochała.
- Hej. I jak tam? - uśmiechnęła się delikatnie, nie dając sobie sprawy, że i jej widok przyprawia go o radość w sercu.
Raphael posmutniał.
- Co się stało? - przestraszyła się.
- Nic takiego. Mam kontuzję - czuł pewne upokorzenie przyznając się jej do tego, ale nie bał się, wiedział, czuł, że ona to zrozumie.
Wyraz jej twarzy również się zmienił. 
- Przykro mi, ale to szybko minie.
- Zawsze jesteś taką optymistką? - nie dowierzał.
- Nie, ale zawsze jestem optymistką Madridistką. 
- Podziwiam cię.
- Odrzuciłeś kategorycznie ofertę od PSG? - zapytała nagle.
- Tak - potwierdził patrząc na nią.
- Dlaczego?
Młody Francuz zaczął się zastanawiać, co odpowiedzieć. "Bo ty jesteś fanką Realu" - przecież to bez sensu, pomyślał.
- Bo jestem zżyty z Madrytem i tylko Real ma to szczęście mieć ciebie jako fankę - wypalił, zanim ugryzł się w język. Zobaczył jej słodki uśmiech i już wiedział, że było warto.
- A dzięki twojej decyzji tylko Real ma szczęście mieć takiego wspaniałego zawodnika.
Wzruszył ramionami.
- Jeszcze raz cię przepraszam za ostatni mecz.
- Zwariowałeś? Dlaczego i po co mnie przepraszasz? To nie twoja wina. Tak bywa i żyje się dalej..
- I wierzy się, że będzie dobrze, tak? - przerwał jej z zawadiackim uśmiechem.
- Bo będzie! A co tak dokładnie ci się stało?
- Uraz mięśnia w lewej stopie.
- Widzisz, w lewej, już jakiś pozytyw, prawa jest bardziej potrzebna i nienaruszona!
- Zmieniam opis ciebie w telefonie na Lady Pozytywna - zarechotał.
- A ja twój na Mister Negatywny - wystawiła mu język.
- Jak chcesz miłą wiadomość to gazety już o tobie nie piszą.
- O nie! Moja sława się skończyła - zrobiła smutną minkę.
- Jeśli się ze mną gdzieś pokażesz to ją odzyskasz! A tak poważnie, spotkajmy się jeszcze. Jesteś moją jedyną fanką, którą bardzo lubię.
- Cieszę się! Ale wiesz jaka jest sytuacja...
- Dla mnie to nie problem.
- Ale dla mnie tak - odpowiedziała.
- I tak nie zagram z Sevillą, a przecież musisz zobaczyć skromnego Raphaela w akcji!
Roześmiała się.
- Już ja cię jakoś namówię! - śmiał się.
Jeszcze chwilę gawędzili i żartowali. Ich rozmowa stała się luźna.

***

- Gadałem z nią.
- I jak?
- Jestem szczęśliwy - stwierdził Varane, ale po drugiej stronie usłyszał tylko szaleńczy śmiech.
- Wariujesz! Alkohol jeszcze z ciebie nie wywietrzał - Veira nie dowierzał.
- Chyba się zakochałem, stary.

- Odkrycie roku...

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 3

Sms
Od: ONA
To nie Twoja wina, bo nie masz na to wpływu. Chamstwo zawsze było i będzie. U mnie wszystko w porządku, a u Ciebie? :)

- Stary, chodź tutaj! Odpisała!
- Rafa, ja nie jestem twoim ojcem, sam teraz coś wymyśl. Napisz to, co chcesz! - krzyknął z kuchni Brazylijczyk, a Varane tylko westchnął. 
Po kilku minutach Marcelo stanął w drzwiach salonu:
- Dalej jej nie odpisałeś? Bądź jak Messi - mów co myślisz!* - zarechotał.
- Kretyn - zawtórował mu Francuz i rzucił w niego poduszką.
- Au, teraz idę opatrzyć tę ranę! - wrzasnął demonstracyjnie łapiąc się za tors. W tym samym momencie mikrofalówka się wyłączyła. - No odpisz coś! - puścił do niego oko i wyszedł.

Sms
Do: ONA
Też dobrze i jeszcze raz Cię przepraszam. Nie będzie Cię jutro na meczu, prawda?

***

Ręce dziewczyny trzęsły się, kiedy wklepywała kolejne literki na małej klawiaturze telefonu. Kliknęła "wyślij" i znowu popatrzyła na monitor komputera. I "sensacyjne odkrycie" dziennikarzy madryckiego dziennika. Z furią wyłączyła zakładkę, obiecując sobie, że się nie będzie tym przejmować, bo jest silna. Bo tyle już w życiu przeszła, że to nie jest aż takie straszne. Ale… nieraz krążyły o niej plotki po okolicy, ale nie po całej Europie! Żeby się trochę uspokoić weszła na oficjalną stronę Realu Madryt. A tam same pochwały dla Varane'a! W mediach nie cichło od kilku dni! Wielu go chwaliło, bo zagrał idealnie, perfekcyjnie, tak, że nie dało się lepiej. Nagle jej telefon znów zapiszczał. Znów ON. Odczytała i odpisała.

Sms
Do: Raphael Varane
Niestety nie :C Ale zawsze jestem z Wami na meczach, SERCEM <3

***

Marcelo wszedł do pokoju z wielką michą popcornu i swoim zwykłym zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Jednak spotkał się z poważna miną kumpla.
- Jutro przegramy - powiedział spokojnie.
- Co ty pieprzysz? Granada? Serio?
- Przegramy, bo jej nie będzie. Gdy była nie przegraliśmy z Barcą pierwszy raz od dawna. Mam złe przeczucia.
W tym samym momencie smartfon młodego stopera znów zapiszczał. Varane chciał po niego sięgnąć, ale przyjaciel go uprzedził.
- Masz, czytaj! Bedzie sercem!
- To nie to samo...
- Odpisz! Stary wariujesz, mówię serio!
Raphael westchnął i wcisnął "odpowiedz".

Sms
Do: ONA
Dzięki :). Głupio mi trochę pytać, ale jak masz właściwie na imię :)?

Veira posłał mu pytające spojrzenie, gdy przeczytał na głos wiadomość, którą wysłał.
- Tak, znam jej imię, ale wolę to usłyszeć od niej niż z gazety - prychnął.
Marcelo kiwnął głową niczym mędrzec i wpakował do ust całą garść prażonej kukurydzy.
Kari i Varane wymienili jeszcze kilka mało znaczących wiadomości i chłopak obiecał się odezwać.
- Jak Ci zależy to napisz coś konkretnego, a nie takie głupoty wymieniacie! Dobrze, że już skończyliście, to normalnie coś obejrzymy - stwierdził pomocnik Realu.
- Dobra, dobra. Ale jutro!
- Przypilnuję cię! - wyszczerzył zęby.

***

Kari leżała na plecach na łóżku z nogą założoną na nogę. Dłonią nerwowo przeczesywała swoje ciemne, rozpuszczone włosy, a w drugiej trzymała przystawioną do ucha komórkę.
- Odbierałabyś szybciej! - krzyknęła na "dzień dobry".
- Co jest?
- Pisałam z nim!
- Co?
- No! Z Varanem pisałam, kilka smsów, pytał jak mam na imię i w ogóle. Takie tam.
Po drugiej stronie rozległ sie cichy śmiech.
- No co?
- Ale Ci się głos cieszy - zachichotała Karolina.
- Nie dziw się. Przyjdziesz na nockę? - zapytała Kari. - Napisałam rozdział na brudno!
- Już lecę!
- Kup mi w sklepie czekoladę!
- Okej. Na razie.

***

Varane jak zwykle lekko spóźniony wbiegł do budynku stadionu Granady. Wcześniej musiał przepchać się przez tłum dziennikarzy, którzy wypytywali dosłownie o wszystko, również o Kari. Zignorował ich i szybko udał się w stronę szatni. Nie miał dobrego humoru i to było widać. Cały czas dręczyły go złe przeczucia. Grał w pierwszym składzie od pierwszej minuty. Czas leciał mu strasznie szybko. Już pierwszy gwizdek. Nieświadomie zerkał tam, gdzie ostatnio siedziała Kari. Już minęło 15 minut meczu, 20... Starał się, ale całej drużynie dziś nie wychodziło. I już 2 minuty później aż rozszerzył oczy. Przegrywali. Samobój. I to strzelony przez takiego asa jak Cristiano Ronaldo. Kibice się podłamali. Ale on wiedział, że gdzieś tam w Polsce siedzi Kari, ogląda, jest smutna, ale na pewno wierzy. W przerwie meczu Jose Mourinho wrzeszczał i przedstawiał idealną taktykę. Ale nic to nie dało. Real poniósł kolejną porażkę w Andaluzji. Był smutny i wściekły. Jednak, gdy wyszedł z szatni i sprawdził smartfon, zobaczył małą kopertę.

Sms
Od: ONA
NIE PRZEJMUJ SIĘ! BĘDZIE LEPIEJ! REAL MADRID FOREVER!!!

Sms
Do: ONA
Przepraszam :c

Tylko tyle był w stanie napisać. Był wściekły na siebie, bo znowu przegrali. Był wściekły na siebie, bo wiedział, że ona jest teraz smutna. Może i był nieswój, jak mówił Marcelo, ale nie miał na to wpływu.

***

Gdy Kari odczytała tego smsa, coś ją ścisnęło w sercu i w przełyku. I już nie zdołała powstrzymać łez. Teraz poleciały strumieniem. Tak bardzo było jej go żal. I nie wiedziała, jak go pocieszyć...
Karolina patrzyła jak płacze, nie reagowała. Dobrze wiedziała, że teraz lepiej nie ingerować.

***

*Po opisanym w rozdziale 1 meczu, Messi krzyknął w tunelu do Karanki - drugiego trenera Realu: "I co się ku*wa gapisz? Lalko Mourinho!"


piątek, 13 września 2013

Rozdział 2

Karolina siedziała po turecku na łóżku w pokoju Kari i wpatrywała się w nią.
- I co zrobisz?
Kari wzniosła ręce do nieba i przewróciła oczami.
- Kiedy to następne...?
- El clasico! Mówił o el clasico! To nie trudne! - prychnęła. - 26 lutego. 
- To prawie miesiąc. Masz czas. Zrobisz jak chcesz.
- Kobieto ty wiesz jak mnie trzęsie? Dał mi swój numer! Nie wiem co zrobić, napisać czy nie? Przecież to było by kompletnym szaleństwem!
- Hej! Obudź się! Mam ci przypomnieć jakie szaleństwa robiłaś? Wleciałaś do lodowatego morza podczas ulewy w bikini! Urządzałaś dyskotekę w przedziale w PKP! Że nie wspomnę o tym, jak postępowałaś z wrogami - uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale nigdy, przenigdy nie esemesowałam z Raphaelem Varanem.
- Może najwyższa pora zacząć? Nikt nie daje swojego numeru byle komu. Poza tym myślę, że po prostu musi ci ufać, bo przecież mogłabyś dać jego numer mediom, wrzucić do netu, a jednak dał ci go bez wahania.
- Wiesz, że było takie zamieszanie i w ogóle ten reporter... To taki impuls był.
- Ale impulsy są nieomylne - wyszczerzyła zęby. - Napisz do niego!

***

Sms
Do: Karolcia
Serio mówisz, żeby napisać?

Sms
Od: Karolcia
Tak!

Sms 
Do: Karolcia
Nie wiem. Dalej się waham...;c

Sms
Od: Karolcia
No zaraz tam przyjdę i napiszę za ciebie. Od 4 dni się zastanawiasz! Pisz! Co masz do stracenia? Jak coś to on nawet nie zna twojego nazwiska! Pisz i to już!!!

Sms
Do: Raphael Varane
Cześć. Pamiętasz tą dziewczynę z Polski, która zawsze wierzy w Real? To ja :)

***

Kari jak zwykle nałożyła naturalny makijaż, a ciemne włosy dla odmiany spięła. Wyszła z domu obiecując psu, że niedługo wróci. Prawie biegła do domu przyjaciółki. Nawet nie zadzwoniła do drzwi, tylko weszła szybko i skierowała się prosto do pokoju Karoliny.
- Nie odpisuje! - powiedziała otwierając drzwi.
- Ile?
- Półtorej godziny.
- To straszne. Rzuć się pod tramwaj!
Dziewczyna posłała przyjaciółce mordercze spojrzenie.
- No co? Przecież jest piłkarzem, ma dużo spraw na głowie. Myślisz, że chodzi cały czas z telefonem? Mogła paść mu bateria, a ty histeryzujesz! Jak nie masz co robić to lepiej napisz nowy rozdział na bloga, bo wszyscy czekamy! - roześmiała się.
- Taaaa, wyjdzie mi jakiś melodramat, jak będę teraz pisać.
- Dobra, ale nie panikuj. Poszukaj w kuchni czekolady miętowej.
- Wreszcie jakaś ogarnięta rada - Kari puściła oczko i wyszła z pokoju.

***

Raphael przebierał się w szatni po treningu. Dalej był wściekły za artykuł opublikowany przez Marcę. Tak wściekły, że grał dziś bardziej agresywnie niż sam Pepe. Widział przed oczami ten wielki czerwony nagłówek: "VARANE FLIRTUJE Z FANKĄ!" No nie ma co, po takim powitaniu ze strony mediów, to na dwieście procent do niego napisze! Bo niby co miałoby ją zniechęcić? Szybko wyszedł z budynku i wsiadł do samochodu. Już wyjeżdżał z Valdebebas, kiedy jego smartfon zapiszczał. Sprawdził... i ostro zahamował. To musi być od niej. Napisała. Ale co on ma jej niby odpisać? W tej chwili poczuł się znowu jak zagubiony chłopiec. I już po kilku sekundach stwierdził, że jest tylko jedno wyjście - Marcelo. Bo chyba nikt inny nie znał się na tym lepiej i nikt lepiej nie służył pomocą. Więc Francuz wysiadł z samochodu, wrócił do szatni i wyciągnął kumpla w trybie pilnym. Marcelo stwierdził, że lepiej poprowadzi. Zajął miejsce za kierownicą i wysłuchał przyjaciela, uśmiechając się od czasu do czasu.
- Może odpisz, że się cieszysz, że się odezwała i zapytaj co u niej słychać? Tak na dobry początek? - powiedział Marcelo.
- Wiesz co, stary? Jesteś genialny!
- A ty jesteś nieswój - uśmiechnął sie ignorując wzrok Varane'a.

***

 Obaj panowie zajechali pod dom Varane'a, a Marcelo dał się namówić na małe piwo. Raphael wysiadł z auta, aby otworzyć bramę wjazdową i przy okazji podniósł kilka gazet. Zerknął szybko na okładki. No nie! Ona, dziewczyna, która wierzyła w Real Madryt znów tam była. Przystanął i z ognikami w oczach zaczął czytać.
" ZNAMY TOŻSAMOŚC TAJEMNICZEJ FANKI!" - krzyczała okładka As'a.
"Już wiemy z kim flirtował Raphael Varane! Nasi reporterzy odwalili sporo roboty, ale dogrzebali się do prawdy. Karolina X, szerzej znana jako KARI - 16-letnia Polka, blogerka. Jak sie okazuje dziewczyna nie jest nikim szczególnie znanym. Wiemy, że mieszka na Podkarpaciu i prowadzi dość popularnego bloga fan-fiction, którego adres znajdziecie w przypisach. Niestety blog pisany jest w jej ojczystym języku. Dlaczego właśnie ją wybrał Varane? Co ma w sobie? A może ukrywa coś o czym nie wiemy? Czy to odkrycie może zaszkodzić wizerunkowi Francuza, czy może wybuchnąć skandal? Czy było to jednorazowe spotkanie, czy coś więcej? Tego nie wiemy, ale nasi dziennikarze ciągle pracują w poszukiwaniu informacji, które na bieżąco dostarczymy!"
Zaniepokojony Brazylijczyk wysiadł zza kierownicy.
- Czy ty to widzisz? Czy ty to ku*wa widzisz? Raz z nią gadałem, a oni robią szum! Ja już nie wiem, co to będzie! Mam ją wciągać w to wszystko? Kilka minut rozmowy doprowadziło do lawiny jeb**ych plotek!
- Zaraz pogadamy - stwierdził łagodnie Veira.
Brazylijczyk wjechał samochodem i weszli do domu.
- Słuchaj, zależy ci, to pisz! Olej szmatławce! Tak było i zawsze będzie! Po pierwszym artykule, który na pewno widziała, napisała do ciebie! Sam mówiłeś, że jest inteligentna. Jeśli tak, to zrozumie! Tyle lat wierzy w Real, a ma ją załamać artykuł w tym gównie? Nie żartuj i odpisz jej lepiej, bo ile można czekać! I daj mi to piwo!

***

Kari była z powrotem w domu. Włączyła komputer, sprawdziła maila i omal nie dostała oczopląsu. Pod jej blogiem cała masa komentarzy, większość nie po polsku. Dostała jeszcze anonimowego maila z linkiem. Weszła, przeczytała i dosłownie rzuciła o ścianę zeszytem, który trzymała w ręce. To co sie wyprawiało było niemożliwością. Jak można zgodnie z prawem grzebać w czyimś życiu. No tak, super, teraz jest już prawie gwiazdą. Może ktoś ją poprosi o autograf na ulicy! A co! W końcu gadała z Raphaelem Varane'm przez 5 minut. Niech wszyscy wiedzą o niej wszystko! Ukryła twarz w dłoniach, ale nie spłynęła po jej policzku ani jedna łza. Ona nie płakała, bo była na to za silna. Nawet nie była smutna, była po prostu wku**iona! Nagle jej telefon zapiszczał. Sięgnęła po niego.

Sms
Od: Raphael Varane
Bardzo się cieszę, że się odezwałaś :) Nie wiem, jak Cię przepraszać za te artykuły - to moja wina. :C Jeśli jednak mimo tego, co się dzieje, chcesz mieć ze mną coś wspólnego - proszę odpisz, co u ciebie słychać? :)


sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 1


Samolot wylądował. Kari przeczesała włosy palcami i wysiadła z niego, taszcząc ze sobą ogromną walizę. Rozglądnęła się po Aeropuerto Internacional de Madrid-Barajas. Było to największe i najbardziej ruchliwe lotnisko w Hiszpanii. Oczywiście w samym sercu kraju - Madrycie. Wszyscy się gdzieś śpieszyli. Była tutaj pierwszy raz i to sama. Przeszła dobre kilkaset metrów ciągnąc wypchany do granic możliwości bagaż za sobą aż wreszcie znalazła ławkę. Usiadła i wyciągnęła z podręcznej torebki mapę. Miała wszystko dokładnie pozaznaczane i opisane, żeby się nie zgubić. Rozłożyła ją i powędrowała palcem do kropki z hotelem. Mniej więcej ogarnęła drogę. Schowała ją z powrotem i wstała, aby ruszyć w stronę hotelu, bo według planu był on niedaleko. Nagle usłyszała:
- Hej ty, w koszulce Realu, zaczekaj!
Odwróciła się zaskoczona i zobaczyła dużo wyższego od niej chłopaka o ciemnej cerze. Bardzo prawdopodobne, że był Hiszpanem. Rzuciła mu pytające spojrzenie ciemno brązowych oczu. Uśmiechnął się zalotnie, podszedł do niej i powiedział cicho:
- Ja, ty, wieczór, impreza, pokoje - puścił oko.
- Nie?
- No weź, nie mów, że nie chcesz. Jestem Paolo, mała.
- Jestem niezainteresowana.
- Jestem w tym dobry.
- Spierdalaj!
- To nie dasz mi numeru?
Odwróciła się i wkurzona pomaszerowała dalej przez jeden z hiszpańskich placów. Gdy tylko dotarła do hotelu, wzięła prysznic, przebrała się i ruszyła na miasto z aparatem. Pierwsze co zrobiła, to odwiedziła pomnik bogini natury - na zawsze związanej z Realem Madryt. To tu kibice świętowali zwycięstwa Królewskich. Zrobiła zdjęcia i powoli skierowała się w stronę Estiado Santiago Bernabeu - stadionu jej ukochanego klubu. Kiedy zobaczyła go po raz pierwszy, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Był piękniejszy niż na fotografiach, piękniejszy niż w jej wyobrażeniach, prawdziwa świątynia tego klubu. Obowiązkowo masa zdjęć i weszła do środka. Zaczęła oglądać liczne galerie i wystawy, absolutnie wszystko wiązało się tutaj z historią Królewskich. Białe koszulki, piłki, wiele przedmiotów z autografami, rysunki, zdjęcia - było tego po prostu mnóstwo. Przyglądała się każdemu eksponatowi, przeszła przez hole z "muzeum Królewskich" dwa razy. Wcale nie odczuwała zmęczenia, bólu nóg, upływającego czasu. Liczyło się tu i teraz. Liczyło się to, że soy un Madridista y tengo una alma blanca*. Trybuny niestety były zamknięte, bo trwały ostatnie przygotowania do jutrzejszego meczu z Barceloną. Kari czuła się bardzo szczęśliwa. Pierwszy mecz, który zobaczy na żywo w wykonaniu Realu Madryt i od razu El Clasico. Tymczasem słońce zaszło i dopiero wtedy spostrzegła, że spędziła na Bernabeu dobre kilka godzin. Powoli wyszła, nieświadoma tego, że ktoś jej się przygląda i wróciła do hotelu.  
Następnego dnia pospacerowała po Madrycie i znowu wróciła na Bernabeu. Ma tylko tydzień czasu, aby nacieszyć się widokiem tego stadionu. Może dla niektórych byłby to aż tydzień, ale dla niej tylko. Ponownie spędziła tam dużo czasu i wróciła do hotelu tylko po to, żeby przygotować się na mecz. Oczywiście była tam już na godzinę przed rozpoczęciem. Liczyła, że zobaczy jakiegoś piłkarza, ale niestety albo przybyli wcześniej albo weszli innym wejściem. Westchnęła, odwróciła się od gablotki i popatrzyła prosto w ciemno brązowe, niemal czarne oczy. Już po nich poznała. Mrugnęła szybko i kontakt wzrokowy się zerwał. Ale... tak. To był on. Szybkim krokiem szedł przez hol. Jej największy idol - Raphael Varane. Ocknęła się jakby z transu i poprosiła o autograf i wspólne zdjęcie. Myślała, że się spieszy, że odmówi. Ale nie. On z uśmiechem się zgodził. Była wniebowzięta. Na jej szczęście nie otoczyli ich fani, bo byli w jednym z bocznych sektorów holu. A większość kibiców zasiadała juz na trybunach. Piłkarz już miał iść dalej, ale nagle zapytał:
- Jak myślisz, wygramy?
- Jestem tego pewna.
- Dlaczego?
- Jesteście Realem Madryt. Jeśli nie wy, to kto? Jesteśmy w tej świątyni, tłum kibiców przybył, by oglądać zwycięstwo nad Barceloną. Daliście radę u nich, macie nie dać u siebie? Jesteście najlepsi.
- Dzięki - uśmiechnął się i już chciał odejść, ale go zatrzymała.
- Raphael!
Popatrzył na nią.
- Trzeba wierzyć w siebie - powiedziała.
Znowu się uśmiechnął i pobiegł dalej, a ona z niedowierzaniem poszła w stronę wejścia na trybuny. Zajęła miejsce wśród samych Madridistów.

***

Raphael wbiegł do szatni lekko spóźniony, przywitał się z kolegami i zaczął się przebierać. Wciąż tkwiły mu w głowie słowa dziewczyny. Wiara w siebie. Niesamowite, jak ona wierzyła w Real. Czy wszyscy kibice w to wierzą? Czy wszyscy przyszli tu dziś absolutnie pewni zwycięstwa? A tą dziewczynę widział tutaj już drugi raz. I w ogóle nie wiedział po co zadał jej dziś to pytanie, ale tego nie żałował. Wybiegając na murawę pomyślał, że ona gdzieś tam siedzi, wśród tłumu białych Madridistów. Siedzi i wierzy w Real Madryt, wierzy w niego.

***

W meczu padł remis. 1:1. Ale po wielokrotnych porażkach z Barceloną prowadzoną przez Pepa Guardiolę i to nie było złe. A Varane strzelił bramkę. I jako stoper czyścił na boisku wszystko, co tylko dało się wyczyścić. Kari nie przejmowała się w ogóle wypowiedziami zapatrzonych w siebie Katalończyków, jakoby Barca dominowała, sędziowanie było niesprawiedliwe, a gra Realu za ostra. 
- A murawa pewnie źle przystrzyżona - mruknęła pod nosem przeglądając Marcę w hotelowym pokoju.
Po południu znowu wybrała się na stadion.

***

Tymczasem Varane był wniebowzięty. Wczoraj był jego dzień, w sumie dziś też. Strzelił bramkę w swoim pierwszym meczu przeciwko Barcelonie. Był remis, ale czuł, że wkrótce nie będzie tak słodko dla Katalończyków. Jednak młody Francuz ciągle nie mógł zapomnieć o tamtej dziewczynie. Te ciemno brązowe oczy i włosy, i usta mówiące, że w nich wierzy. Miał wrażenie, że ta świadomość, że ona w niego wierzy pozwoliła mu wczoraj grać na światowym poziomie, być najlepszym zawodnikiem na boisku. A po południu wybrał się na stadion, bo czuł, że musi. To go już przerażało. Jakieś dziwne przeczucia - dosłownie jak jakaś romantyczna panienka. Nie podobało mu się to, ale pojechał tam. I znów ją zobaczył. Tyle, że ona go nie widziała.

I tak przez kolejne dni - ona chodziła na stadion i on też. I codziennie na nią patrzył. Coś go po prostu ciągnęło. Jakaś niewidzialna siła sprawiała, że wsiadał do samochodu, jechał na Santiago Bernabeu i z okna pomieszczenia dla piłkarzy obserwował ją. Lecz któregoś razu, gdy wychodził, wpadł prosto na nią. 
- Codziennie tu przychodzisz? - wypalił, a w myślach stwierdził, że to najbardziej idiotyczny tekst, jaki tylko mógł w tej chwili palnąć.
- Tak - uśmiechnęła się, nie wierząc własnym oczom, ale po ostatnim spotkaniu z nim już nic jej nie dziwiło. - Przychodziłam. Dziś już niestety ostatni dzień. Myślałam, że nie przychodzisz tu, gdy nie ma meczu.
- Dlaczego ostatni?
- Wracam do domu.
- Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Myślałem, że jesteś Hiszpanką.
Uśmiechnęła się i zaprzeczyła.
- Będziesz na następnym El clasico? - zapytał.
- Nie - smutno pokręciła głową.
- Dlaczego? - po tym pytaniu stwierdził, że wypytuje się jak debil.
- Szkoła i brak kasy na bilet - powiedziała wprost.
- Proszę, przyjedź. Dam ci pieniądze.
- Co? - zrobiła duże oczy. - Nie!
W tej chwili usłyszeli pstryknięcie i zobaczyli błysk, zaraz potem usłyszeli przekleństwo.
- Paparazzi. Oni są wszędzie. Weź to i napisz, proszę. - Wsunął jej do kieszeni jakąś karteczkę. Idź, bo zaraz zrobią jakiś skandal. I przepraszam za nich.
- Nie ma za co - odparła szybko i ruszyła do wyjścia.
Nie wierzyła w to, co się działo. Już drugi raz z nim rozmawiała. Na karteczce zapisał jej swój numer. Po prostu nie rozumiała tego, co się działo. Poleciała sobie do Hiszpanii, żeby spełnić swoje marzenie i być na meczu ukochanego klubu, a wraca zaliczając dwie rozmowy ze swoim idolem i jego numerem w kieszeni!

***

Następnego dnia rano Kari zdążyła jeszcze zajrzeć do As'a. 
- Co ku*wa? - prawie krzyknęła, patrząc na okładkę.
Widniało na niej duże zdjęcie jej i Varane’a z wczorajszej rozmowy. Oboje się uśmiechali i wyglądali na zadowolonych. W rogu było jeszcze małe zdjęcie jej samej, gdy opuszczała Santiago Bernabeu.
"VARANE FLIRTUJE Z FANKĄ!" brzmiał duży czerwony nagłówek. A na następnej stronie artykuł:
"Młody francuski stoper Raphael Varane, grający w Realu Madryt został w dniu wczorajszym przyłapany na pogawędce z nieznaną dziewczyna w budynku Estiado Santiago Bernabeu. Niestety nie wiemy o czym rozmawiali, ale gdy tylko odkryli naszego reportera, dziewczyna oddaliła się i udała do jednego z madryckich hoteli. Natomiast chwilę później sam zainteresowany odmówił wszelkich komentarzy i odjechał swoim samochodem. Jednak zdjęcia pozostają dowodem ich spotkania. Czyżby po ostatnim genialnym meczu w wykonaniu zawodnika zaczął się on cieszyć zainteresowaniem ze strony fanek? Na razie bezskutecznie podejmowane są próby ustalenia tożsamości dziewczyny. Może nasz młody gwiazdor zaczął szukać miłości?"
- Jebane szmatławce, nie mają o czym pisać. - Ze złością wyrzuciła gazetę do kosza. Dziś był dzień jej odlotu. Związała włosy w kucyk i założyła ciemne okulary, żeby pół miasta nie gapiło się na nią. Jednak, gdy juz siedziała w samolocie zdjęła je i jakaś bezczelna stewardessa zapytała:
- To pani jest tą nową dziewczyną Varane'a?
- Nie. Tylko rozmawialiśmy - Kari wysiliła się na uśmiech.
- Rozumiem. - Dziewczyna oddaliła się, ale Kari dobrze wiedziała, że nie wierzy w jej słowa.


*  z hiszp. "Jestem Madridistą i mam białą duszę."

czwartek, 15 sierpnia 2013

Prolog

Kari siedziała przy biurku w pokoju i pisała kolejny rozdział na swojego bloga. Odwróciła na chwilę głowę i uśmiechnęła się mimowolnie. Jej wzrok padł na plakat Raphaela Varane'a wiszący na drzwiach. Uwielbiała go, był jej ulubionym piłkarzem. "Już pojutrze zobaczę go na żywo" - pomyślała. "I ich też" - ogarnęła wzrokiem plakaty i zdjęcia przedstawiające zawodników Realu Madryt. Serce już jej drżało z radosnego podniecenia.
Tego samego dnia wieczorem upychała do walizki ostatnie rzeczy. Rano leci do Madrytu. Rano spełni swoje marzenia. Odkąd dostała bilet na samolot i na mecz Królewskich czuła się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Jej kuzynka Angelika wymyśliła naprawdę wspaniały prezent.
Budzik zadzwonił o czwartej rano. Kari zerwała się jak porażona prądem. Szybko umyła się, ubrała, rozczesała swoje ciemno brązowe włosy i nałożyła naturalny makijaż. Pożegnała się ze swoim psem i brat zawiózł ją na krakowskie lotnisko. Pomachała mu i pociągnęła walizkę w stronę poczekalni. Przez chwilę obserwowała ludzi. W oczy rzuciły jej się trzy nastolatki w stylu lalek barbie, które poprawiały i tak już ostre makijaże na ławce obok. Ona sama nigdy taka nie była. Może to dlatego, że miała nieco nadwagi i kompleksy? Czekała ponad pół godziny, ale to wydawało jej się wiecznością. Wprost nie mogła się doczekać aż wreszcie wysiądzie w Madrycie. Aż wreszcie zobaczy Santiago Bernabeu na własne oczy. W końcu usłyszała, że jej samolot już czeka. Wciągnęła swoją torbę po schodkach i zajęła miejsce w samolocie. Obok niej usiadł pan koło czterdziestki, wyglądał na jakiegoś biznesmena. Ukłoniła się i nie zwracała na niego większej uwagi. Drzwi się zamknęły. Stewardessa poprosiła o zapięcie pasów. Maszyna wzbiła się w górę.

Przedstawienie postaci

KARI - 16-letnia blogerka pochodząca z Polski, która lubi jeździć na łyżwach i rolkach. Ma lekką nadwagę i kompleksy. Jej ukochaną drużyną jest Real Madryt, za który skłonna jest oddać życie. Uwielbia jednego z jej zawodników - Varane'a.
RAPHAEL VARANE - 19-letni stoper Realu Madryt, Francuz.
W blogu będą występować też pozostali zawodnicy, trenerzy i epizodyczne postacie :).
_____________
O opowiadaniu:
Będzie ukazana miłość dwójki młodych ludzi z dwóch perspektyw - ich samych i mediów. Wszystkie sprawy, problemy, również związane ze środowiskiem szatni Realu.
-----
Mam nadzieję, że zachęcę was do czytania prologiem i pierwszym rozdziałem :).


wtorek, 13 sierpnia 2013

Powitanie :D

Witam Was kochani bardzo serdecznie na moim nowym blogu. Będzie on opowiadał o miłości między zawodnikiem Realu Madryt Raphaelem Varanem, a niejaką Kari. Przedstawienie postaci i prolog pojawią się wkrótce :).
MiSia